Wyprawa do Indii 2014 - ZAPRASZAM

LUDZISKA! WYPRAWA DO INDII 2014!!!

Szykuje się kolejna wyprawa do Indii! Lecimy jesienią 2014 albo w grudniu na święta i Nowy Rok. Jeśli macie wątpliwości co do swoich predyspozycji, to jeszcze raz polecam obejrzenie filmiku "Podróż bez barier"(załączony poniżej. Jeśli Bartek i jego towarzyszka dali radę, to Wy też jesteście w stanie. Oczywiście nie będziemy podróżować stopem. Trasę i warunki uzgodnimy wspólnie, w zależności od Waszych preferencji. Filmik pokazuje również prawdziwe Indie, takie jakie znam. Jeśli ktoś chce jechać na klasyczne wakacje na plażę, to odradzam, lepiej wybrać Tajlandię czy po prostu Grecję. Do Indii można jechać z powodów poznawczych (zabytki, przedstawiciele odmiennej kultury, przyroda) lub pomodlić się, pomedytować, poćwiczyć jogę, potańczyć itd.

MOJA PROPOZYCJA
- Delhi: zwiedzanie stolicy, wizyta w kolonii tybetańskiej, udział w programie kulturalnym (recital taneczny lub muzyczny), odwiedziny mieszkańców Indii,
- Bodhgaja: wizyta w głównym miejscu pielgrzymek buddystów, medytacja zen, zwiedzanie świątyń buddyjskich reprezentujących style architektoniczne i praktykę buddyjską różnych krajów (https://www.google.pl/search?q=bodhgaya&client=firefox-a&hs=Xim&rls=org.mozilla%3Apl%3Aofficial&channel=fflb&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ei=6Te5U6zHD5HE4gTkpoCIBQ&ved=0CAkQ_AUoAg&biw=1024&bih=463),
- Khadżuraho: zwiedzanie pięknego kompleksu świątyń zdobionych rzeźbami o tematyce erotycznej (https://www.google.pl/search?q=khajuraho&client=firefox-a&hs=sN7&rls=org.mozilla%3Apl%3Aofficial&channel=fflb&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ei=6ze5U5bEN83R4QTmgoGoBw&ved=0CAgQ_AUoAQ&biw=1024&bih=463),
- Kerala: podróżowanie łodziami po sieci kanałów przecinających dżunglę, podziwianie wspaniałej przyrody (https://www.google.pl/search?q=kerala&client=firefox-a&hs=Jim&rls=org.mozilla%3Apl%3Aofficial&channel=fflb&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ei=2ze5U7KcM-eM4gTDjoD4Dw&ved=0CAgQ_AUoAQ&biw=1024&bih=463); odwiedziny aśramu Ammy (przytulającej Matki-joginki) w Amritapuri (http://www.amritapuri.org/ashram/faq),
- Hampi: zwiedzanie pozostałości słynnego starożytnego południowoindyjskiego miasta (w którym podobno żyłam w poprzednim życiu ;); https://www.google.pl/search?q=hampi&client=firefox-a&hs=R3R&rls=org.mozilla%3Apl%3Aofficial&channel=fflb&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ei=9je5U7_DF8mC4gTZ2IGIBQ&ved=0CAkQ_AUoAg&biw=1024&bih=463),
- Goa (tzw. Mała Portugalia o silniej chrześcijańskiej tradycji): pobyt w Arambol, wspaniałym miasteczku w północnej części stanu, a tam udział w warsztatach tańca medytacyjnego lub o innej tematyce (dla chętnych), kąpiele w ciepłym Morzy Arabskim, leżenie na plaży, sporty wodne, zwiedzanie Starego Goa, wycieczka na plantację przypraw i nad wodospad w Parku Narodowym, udział w Nocnym Targu.

LINKI - GOA
- https://www.google.pl/search?q=arambol&client=firefox-a&hs=3N7&rls=org.mozilla%3Apl%3Aofficial&channel=fflb&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ei=9je5U4XgGYqC4gTgzoGwBA&ved=0CAkQ_AUoAg&biw=1024&bih=463,
- https://www.google.pl/search?q=park+narodowy+goa&client=firefox-a&hs=cF8&rls=org.mozilla%3Apl%3Aofficial&channel=sb&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ei=70S5U9vYMoTT4QS6pYD4DQ&ved=0CCAQsAQ,
- https://www.google.pl/search?q=plantacja+przypraw+goa&client=firefox-a&hs=oan&rls=org.mozilla%3Apl%3Aofficial&channel=sb&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ei=DkW5U-uuDsvE4gT1zYHYDQ&ved=0CAgQ_AUoAQ,
- https://www.google.pl/search?q=old+goa&client=firefox-a&hs=Lbn&rls=org.mozilla%3Apl%3Aofficial&channel=sb&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ei=L0W5U8_zFtPa4QTBqoC4Ag&ved=0CAgQ_AUoAQ&biw=1024&bih=463,
- https://www.google.pl/search?q=anjuna+market&client=firefox-a&hs=Ubn&rls=org.mozilla%3Apl%3Aofficial&channel=fflb&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ei=OEW5U4TdFMSi4gTUy4GYDg&ved=0CAgQ_AUoAQ

KOSZT do uzgodnienia. Obejmuje bilet lotniczy (Europa-Delhi-Europa) - ok. 2300 - 3500 zł (w zależności od okresu; bilety mają możliwość zmiany terminy wylotu po uiszczeniu dodatkowej opłaty dla linii lotniczych, ok. 150 E), lokalne bilety lotnicze (Puna-Kerala i Goa-Delhi) - ok. 150-300 zł/ 1 lot, opłaty wizowe (232 zł/ wizę + koszt kuriera), pokrycie kosztów uczestnictwa licencjonowanego pilota wycieczek turystycznych (kulturoznawcy i indologa, który mieszkał i podróżował po Indiach), ubezpieczenie dla podróżnych (min. ok. 27 zł/ 1 tydzień/ 1 os.).

Wyprawa przeznaczona jest dla Członków Klubu Podróżnika ISA, przy czym członkostwo jest darmowe. Członkowie stanowią współorganizatorów Wyprawy i biorą odpowiedzialność za wzięte na siebie obowiązki, np. obudzenia reszty grupy, przygotowanie prowiantu czy prowadzenia samochodu. Obowiązki przydzielane są zgodnie z życzeniem uczestników. Każdy z uczestników podpisuje Deklarację Uczestnictwa w Wyprawie i Regulamin Wyprawy.

KONTAKT
-tel. 731 718 422 (Aneta Krejczy, kontakt w okresie VII-VIII 2014 w godz. 11:00-14:00),
- mail: anetakrejczy@o2.pl (w tytule: WYPRAWA DO INDII 2014),
- FB: Klub Podróżnika ISA.

UWAGA!!!
Post nie jest ofertą handlową, a Wyprawa nie jest wycieczką turystyczną. 

Im szybciej utworzymy grupę, tym niższe będą koszty (cena biletu lotniczego).
 
 Film "Indie" fundacji "Podróż bez barier": http://www.wykop.pl/link/1993302/podro-z-bez-barier-indie/.

Alfabety indyjskie a pismo słowiańskie

Do napisania tego postu zachęciła mnie dyskusja na temat piśmienności Słowian. Część osób z grona wielbicieli słowiańszczyzny posiada silne pragnienie, aby znaleźć potwierdzenie, iż nasi przodkowie posiadali jakieś pismo. Wynika to zapewne ze współczesnej opinii, iż pismo świadczy o zaawansowaniu danej kultury. Z pewnością coś w tym jest, z drugiej jednak strony wskażę na kulturę naszych braci Arjów, którą uznajemy dziś za jedną z najstarszych i wysoce rozwiniętych kultur literackich. Najstarsze partie Wed datuje się na XV w. p. n. e., ale podejrzewa się, że teksty te mogły powstać jeszcze przed przybyciem Arjów do Indii, a więc przed XVIII w p. n. e. Jednak przez wiele stuleci były przekazywane ustnie. Spisane zostały prawdopodobnie dopiero ok. I w. p. n. e., przy czym tradycja oralna miała dominować do ok. 1000 r. n. e. Zatem być może przekaz ustny to wspólna cecha kultury proto-indoeuropejskiej.
    
Ponadto sanskryt, w którym zostały spisane aryjskie Wedy (dokładnie w sanskrycie wedyjskim poprzedzającym bliski mu sanskryt klasyczny) nie ma jakiegoś jednego odwiecznego zapisu. Świadectwa obecnie używanego pisma dewanagari pochodzą z około VI w. n. e. Natomiast dopiero w XIX w. stało się ono najpopularniejszą formą zapisu tekstów sanskryckich. Przed dewanagari używano pisma gupta (tzw. 'późne brahmi', występujące od V w n. e.), a jeszcze wcześniej brahmi, którego ślady pochodzą zaledwie z VI w. p. n. e. Zderzmy to z datowaniem najstarszych partii Wed (XV w. p.  n. e), a zobaczymy głęboką niezależność literatury od pisma. Dodać należy, że - jak zauważa Richard G. Salomon w pracy Brahmi i Kharoshthi (w: The World's Writing Systems, pod red. P. T. Danielsa i W. Brighta) - wcześniejsze brahmi nie było odpowiednie do zapisu sanskrytu, gdyż nie oddawało jego wszystkich dźwięków. 


Ewolucja alfabetu brahmi. Źródło: http://en.wikipedia.org/wiki/File:Brahmi.png.

Badacze podejrzewają, iż pismo brahmi - a zatem i pochodne mu, czyli na przykład dewanagri - pochodzi z alfabetu aramejskiego, który miał się rozprzestrzenić za czasów dynastii Achamenidów (czyli irańskiej gałęzi ludów indoeuropejskich). Generalnie języki i ich skrypty nie są nierozerwalne. Co więcej, w historii zdarzało się, że obce języki były czasem przejmowane przez całe ludy, choć nie dotyczy to akurat naszych przodków. 

Często stykam się wśród miłośników jakichś odległych czasowo kultur - rodzimych czy obcych - z naiwnym wyobrażeniem, iż kultury te stanowiły swego rodzaju wyspy kulturowe odizolowane od reszty świata. Prawda natomiast jest taka, że od zarania dziejów dochodziło do migracji ludności i różnych elementów kulturowych. Sam ustrój społeczny ewoluował w miarę rozrastania się grup i obcych wpływów, zmiany warunków zewnętrznych. Na przykład nasi przodkowie w okresie między I a V w. n. e. ulegali modzie na wpływy rzymskie. Naśladowano m. in. tamtejsze wzornictwo, jeśli chodzi o broń, naczynia i ozdoby, lecz także pewne elementy stosunków społecznych (J. Wielowiejski, 1976, Życie codzienne na ziemiach polskich..., Warszawa: PIW, s. 184)

Wcześniejszy społeczny egalitaryzm wśród słowiańskich wspólnot rodowych często musiał konkurować z tendencją do wywyższania się możnych i okazywania swego bogactwa oraz wpływów. To z kolei wywoływało reakcje ze strony biedniejszych. Prawda jest taka, iż do rozwarstwienia zaczęło dochodzić już przed chrystianizacją. Miały miejsce naturalne zmiany społeczne - naturalne dla rozrastających się rodów i osad - a także czerpanie w jakimś stopniu z obcych wzorów. Już około V w. w miejsce rozpadających się rodów zaczęły pojawiać się innego typu grupy krewniacze. Były to patronimie, czyli zrzeszenia pokrewnych rodzin, zastępujące klasyczne rody. U wschodnich Słowian był to model pośredni, który występował pomiędzy ustrojem rodowym a klasowym. Patronimie miały stanowić kolektywy o silniejszych więzach niż więzy rodzinne. Pełniły one funkcje organizacyjno-wojskowe, gospodarcze, prawne i religijne. Więzy krwi zostały wyparte przez interesy o charakterze ekonomiczno-społecznym (ibid.).  

Wracając jednak do języków i ich zapisu. Możemy znaleźć wiele przykładów niezależności języka od skryptu. Jako ilustracje przywołam tu zapisy języków południowoindyjskich. Języki: malajalam (stan Kerala), kannada (stan Karnataka), telugu (stan Andhra Pradeś) i tamilski (stan Tamilnadu) to języki drawidyjskie, stanowiące drugą największą grupę językową na subkontynencie indyjskim obok języków indoeuropejskich. Jednak ich skrypty pochodzą z przywołanego już alfabetu brahmi, mającego rzekomo swe korzenie w zapisie aramejskim. Zatem obie grupy - indoeuropejska i drawidyjska - które obejmują dziesiątki różnych języków stosują odmienne skrypty, ale o wspólnej proweniencji i to odmiennej niż pochodzenie owych języków. Interesująca jest tu zbieżność wizualna alfabetu gruzińskiego z alfabetami indyjskich języków telugu i kannada. Wszystkie trzy wywodzą się prawdopodobnie z tego samego aramejskiego źródło, lecz między ojczyzną pierwszego a drugiego i trzeciego występuje odległość około 6600 km. Ich historie nie są nawet tak bardzo odmienne, gruziński miał pośrednika w postaci pisma syryjskiego, a Proszę porównać poniższe zapisy. 

Gruziński:
მაგრამ დაბრუნების ენებზე და მათი წერილობით. ჩვენ შეგვიძლია ვიპოვოთ ბევრი მაგალითი დამოუკიდებლობის ენის სცენარი.

Telugu:
కానీ భాషలు మరియు వారి రచన తిరిగి. మేము స్క్రిప్ట్ యొక్క భాష స్వాతంత్ర్యం అనేక ఉదాహరణలు కనుగొనవచ్చు.

Kannada:
ಆದರೆ ಭಾಷೆ ಮತ್ತು ಬರವಣಿಗೆ ಮರಳಿದ. ನಾವು ಸ್ಕ್ರಿಪ್ಟ್ ಭಾಷೆಯ ಸ್ವಾತಂತ್ರ್ಯ ಅನೇಕ ಉದಾಹರಣೆಗಳು ಕಾಣಬಹುದು.

Wracając do aramejskiego, to należy on do grupy języków afroazjatyckich, których ojczyzną jest Etiopia. W przeszłości zapisywany był przy pomocy owego alfabetu aramejskiego, jednak dziś jego użytkownicy stosują zapisy syryjski i hebrajski. Z pisma aramejskiego pochodzi zarówno pismo hebrajskie, alfabety indyjskie, jak i zapis arabski. Arabski stosowany jest dziś do zapisu języka nowoperskiego (farsi) - oczywiście o pochodzeniu indoeuropejskim - datowanego na około IX w. n. e. Język wcześniejszy, średnioperski (zwany pahlawi)  - używany od III w. p. n. e. do IX w. n. e. - zapisywano przy pomocy alfabetu aramejskiego. Natomiast staroperski poświadczony jest przez kamienne tablice z okresu między VI a IV w. n. e., spisane w sumeryjskim piśmie klinowym. Uważa się, że staroperski mógł być używany od początku I tysiąclecia p. n. e., kiedy to plemię Persuwasz o indoeuropejskim pochodzeniu przybyło na tereny dzisiejszego Iranu. Świadectwa asyryjskie udowadniają używanie tego języka już w IX w. p. n. e. Persuwasz mieli przybyć w okolice jeziora Urmia (północno-zachodnia część kraju), aby następnie przemieścić się w obręb dzisiejszej prowincji Fars (południowo-zachodnia część kraju). To od nazwy tej grupy mają pochodzić słowa Persja i perski. W klasyfikacji naukowej język staroperski umiejscawiany jest obok języka awestyjskiego. 

Ważnym faktem jest, iż Awesta jaką dziś znamy stanowi zaledwie część dawnej literatury awestyjskiej i - podobnie jak Wedy - przekazywana była przez pewien czas w formie ustnej. Niektórzy datują ją nawet na II tysiąclecie p. n. e., zaś spisana miała zostać w VI w. p. n. e. Dwa wieki później uległa jednak zniszczeniu. Odtworzona za czasów Sasanidów, otrzymała swą ostateczną, uzupełnioną postać w IV w. n. e. Nie ma się więc co przejmować mniemanym brakiem własnego pisma u naszych Słowiańskich przodków. Ich braciom przybyłym do Iranu i Indii nie przeszkadzało to w stworzeniu największych arcydzieł dawnej literatury religijno-filozoficznej.  

Ciekawostką jest, iż w języku polskim (tłumaczenie prof. Ignacego Pietraszewskiego) Awesta - w postaci trzech pierwszych części - ukazała się pod tytułem: Miano słowiańskie w ręku jednej familji od trzech tysięcy lat zostające, czyli nie Zendawesta a Zędaszta, to jest życiodawcza książeczka Zoroastra (Berlin, 1857). Jej wznowienie pojawiło zaś się trzy lata temu jako: Miano Słowiańskie czyli nie ZENDAWESTA a ZĘDASZTA to jest Życiodawcza książeczka Zoroastra albo AWESTA WIELKA (2011).



Okładka Awesty w tłumaczeniu prof. I . Pietraszewskiego. Źródło: http://slowianin.wordpress.com/ignacy-pietraszewski-1796-1869-zen-daszta-straznik-wiary-slowian/.



Języki indosłowiańskie

Indie to kraj wielkości Europy, drugi na świecie pod względem liczby ludności, w którym mówi się w stu kilkudziesięciu językach (23 z nich to języki urzędowe) i ponad tysiącu dialektów. Wynika to z niezwykłej różnorodności etnicznej i kulturowej tego kraju. Podstawowy język urzędowy to hindi, którego - biorąc pod uwagę różne jego dialekty - używa 51% indyjskiej populacji. Kolonialną pozostałością jest status języka angielskiego jako pomocniczego, lecz włada nim tylko 29% mieszkańców kraju. 

Języki indyjskie dzielimy na: (1) indoeuropejskie - na północy kraju z hindi na czele (w użyciu przez 73% indyjskiej populacji); wywodzą się one z sanskrytu, blisko spokrewnionego z językami słowiańskimi, między innymi z polskim; (2) drawidyjskie - w południowej części półwyspu (24%); (3) austroazjatyckie (5%), (4) tybetańsko-birmańskie - z północno-wschodniego krańca kraju (0,73%); (5) izolowane - nieliczne relikty. 

Fragment Rygwedy w sanskrycie. Źródło: http://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Rigveda_MS2097.jpg.

Indie to także różnorodność pisma. Hindi oraz sanskryt – wegetujący język klasyczny – oddawane są przy pomocy zapisu alfabetyczno-sylabicznego dewanagari: देवनागरी, jednak osiem pośród języków urzędowych stosuje swój własny system znaków. Wszystkie one wywodzą się z pisma brahmi, które ma pochodzić – podobnie jak system łaciński - z alfabetu fenickiego. Ta fascynująca wielojęzykowość Indii ma swoje skutki społeczne oraz polityczne, takie jak na przykład tzw. wojny językowe. 

73% indyjskiej populacji używa języków indoeuropejskich, na których czele znajduje się hindi, wywodzące się z sanskrytu, blisko spokrewnionego z językami słowiańskimi. Zatem język ten należy do tej samej rodziny, co polski. Nasz język rodzimy bliższy jest swemu indyjskiemu kuzynowi niż językom naszych zachodnich sąsiadów: Niemców, Francuzów, Brytyjczyków, które podobnie jak polski przeszły wiele metamorfoz. Natomiast sanskryt klasyczny - bardzo zbliżony do sanskrytu wedyjskiego - i język awestyjski nie przeszły tak wielu przeobrażeń w stosunku do naszego proto-indoeuropejskiego pierwowzoru. Warto zwrócić uwagę na powiązania polskiego i sanskrytu, ich wspólne pochodzenie, a także zbieżności gramatyczne i podobieństwo w słownictwie. 

Klasyfikacja języków indoeuropejskich. Pola czerwone oznaczają języki wymarłe, białe zaś odnoszą się do niepoświadczonych proto-języków. Po lewej stronie znajdują się języki, a po prawej satemowe.  Źródło tablicy, a zarazem link do większej wersji: http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/4/4f/IndoEuropeanTree.svg. 

Wśród języków indoeuropejskich rozróżniamy dwie kategorie: satemowe i kentumowe. Pierwsze to języki indosłowiańskie, a ich nazwa pochodzi od słowa satem, czyli 'sto' w języku awestyjskim. Najprościej można powiedzieć, iż w tej grupie doszło do zmiany miękkiego 'k' w 's'. Drugie z kolei to języki kentumowe, m. in. romańskie i germańskie. Ich nazwa pochodzi od łacińskiego centum/ kentum, czyli 'sto'. Poniższa mapa pokazuje zasięg języków satemowych i kentumowych. Mocno czerwony obszar oznacza teren, gdzie mogło dojść do owej satemowej transformacji.    

Zasięg języków satemowych i kentumowych w okresie początków I tysiąclecia n. e. Źródło: http://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Centum_Satem_map.png.

Ludzie pytają czasem, dlaczego wybrałam studia indologiczne? Czy warto uczyć się hindi? Odpowiem tak. Podczas wizyty turystycznej lub służbowej jego znajomość daje nam sposobność komunikowania się, kiedy nasi interlokutorzy nie posługują się językiem angielskim. Hindi to także język literacki i najpopularniejszy język współczesnej kultury wysokiej. Jego znajomość pozwala nam nawiązać przyjazne relacje podczas spotkań biznesowych w kraju i za granicą, czy po prostu z naszymi indyjskimi współpracownikami (podwładnymi lub przełożonymi). W myśl popularnej w ekonomii koncepcji BRICS w nadchodzących dziesięcioleciach Brazylia, Indie i Chiny obejmą światowe przewodnictwo gospodarcze. Już w tej chwili Indie szczycą się jedną z najprężniej rozwijających się gospodarek na świecie, przez co stają się doskonałym rynkiem dla działalności, zarówno mikro-, jak i makro-biznesowej. Hindusi obecni są także w Polsce: na wszystkich szczeblach hierarchii korporacyjnej, jako liczni i znaczący inwestorzy, w służbie zdrowia, na uczelniach wyższych. Innym bardzo ważnym obszarem wykorzystania hindi jest dynamicznie rozwijający się rynek polskiej turystyki ukierunkowanej na Indie.

Zasięg hindi jako języka administracji i szkolnictwa. Źródło: http://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Hindi_belt.png.

Często jestem też pytana, czy jest to język trudny? Niektórzy studenci z pewnością muszą przełamać opór wynikający ze stereotypów mówiących o jego skomplikowanej naturze. Ponadto na początku należy dowiedzieć się, jak prawidłowo transliterować hindi używając łacińskiego alfabetu, jaką zainstalować czcionkę w komputerze, jak używać klawiatury i w jaki sposób korzystać ze słowników on-line. 

Kolejna kwestia dotyczy samodzielnej nauki hindi w domu. Na pewnym etapie z pewnością jest to możliwe. Istnieją podręczniki w języku polskim oraz angielskim, a także słowniki English-Hindi, Hindi-English i Hindi-Hindi w wydaniu pełnym oraz kieszonkowym. Ponadto w Internecie obecne są interaktywne strony pomocne w doskonaleniu tego języka, aplikacje dla urządzeń mobilnych, popularne słowniki stosowane on-line i do zainstalowania na komputerze.




Indyjskie studia

Angielski naszych nauczycieli pozostawia wiele do życzenia, ale prawda jest taka, ze niektórzy z nich prowadzą zajęcia w tym języku po raz pierwszy. Jeden z młodych asystentów powiedział nam na pierwszym spotkaniu, że nie poinformowano ich, iż będą mieli wśród studentów obcokrajowców, więc dziś będzie uczył w hindi, ale następnym razem przygotuje już lekcję po angielsku. Nie posuwamy się z materiałem zbyt szybko, bo większość nauczycieli sanskrytu powtarza wszystko dwa razy: dla obcokrajowców po angielsku i dla Indusów w hindi. Jedna nauczycielka nie mówi dobrze nawet w hindi - przynajmniej według studentów, którzy władają tym językiem od dziecka - bo jest z innego stanu. Powiedziała nam, ze posługuje się biegle angielskim, ale jej akcent utrudnia nam zrozumienie. Choć muszę przyznać, że ogólnie jestem od lat osłuchana z indyjskim akcentem - jeśli w ogóle można mówić o czymś takim, jak jeden indyjski akcent - więc nie powinnam mieć z tym problemu. 

Budynek Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Delhijskiego. Źródło: http://www.du.ac.in/index.php?id=325.

W pierwszym tygodniu mieliśmy problem na każdych porannych zajęciach, bo zaczynamy o 8 rano, kiedy sekretariat instytutu jest zamknięty, więc nie ma jak poprosić o marker. W drugim tygodniu przyznano mi zaszczytną funkcję noszenia w torebce owego markera i specjalnej gąbki, zatem każdego dnia wożę te sprzęty na zajęcia i wracam z nimi do akademika. W końcu zostałam kimś ważnym... Pierwszego dnia byłyśmy bardzo zdziwione z koleżanką z Korei, bo nikt nie przyszedł na 8. Nauczyciel pojawił się o 8:30, a cześć studentów jeszcze później. Drugiego dnia było to samo. Słyszałam, ze czasem zajęcia potrafią zaczynać się i kończyć nawet godzinę później. Niestety nikt nie daje usprawiedliwień studentom, którzy spóźniają się na kolejny lektorat.

Istnieje znacząca różnica miedzy kursami sankrytu i hindi, które odbywają się na naszym wydziale. Sanskrytu uczą nas prawie sami magistrzy i jedna pani doktor o sławie złej wykładowczyni, zaś hindi mamy z samymi profesorami, każdy z nich ma 70 lat lub więcej i duże doświadczenie w pracy za granicą. Właściwie nie wiem, czy wszyscy nauczyciele sankrytu skończyli studia magisterskie, bo tu podobno można robić doktorat po licencjacie (???). Uczestniczę w kursie dyplomowym sanskrytu, ale wiem, że ludzie o poziom niżej, czyli robiący certyfikat, mają zajęcia tylko dwa razy w tygodniu po 1,5 h zegarowej. Zaś kurs hindi kończący się certyfikatem obejmuje zajęcia 4 razy w tygodniu po 3 godziny zegarowe. Widać, ze w Instytucie Hindi podchodzą do nauczania bardziej poważnie, niż w Instytucie Sanskrytu. 

Czasami jestem trochę zdezorientowana podczas zajęć, bo mimo iż jesteśmy na uniwersytecie, nauczyciele mieszają transliterację naukową z angielską. Nauczyciele wymawiają też sanskryckie wyrazy używając wymowy zaczerpniętej z hindi, czyli gubią "a" na końcu wyrazów, a "pha" czytają jak "fa". W Polsce jesteśmy bardzo wyczuleni - przynajmniej podczas zajęć z sanskrytu czy hindi - żeby stosować właściwą transliterację, ale tutaj nikt nie przywiązuje do tego zbytniej wagi; przynajmniej podczas zajęć, w których uczestniczę. 

Trochę czuję się jak w Polsce, bo ciągle mamy jakieś długie weekendy. Ostatni poniedziałek był wolny, bo było święto narodowe i kolejny też będzie wolny. Będą obchody hinduskiego "Bożego Narodzenia" - dokładnie dnia narodzin Kryszny (Kryszna Dżanmasztami). Jednak musimy potem odrabiać zajęcia i w piątek były zarówno piątkowe kursy, jak i poniedziałkowe. Hinduskie święta celebrowane są w różnych regionach w odmienny sposób. W Maharasztrze rocznicę narodzin Kryszny określa się mianem Gokulasztami, a najbardziej znanym zwyczajem związanym z obchodami jest konkurencja wspinania się po garnki z maślanką zawieszone nad ulicami. Młodzi mężczyźni tworzą ludzkie piramidy, aby zdobyć to naczynie. Obyczaj ten jest oczywiście związany z życiorysem Kryszny, który wychował się w plemieniu pasterzy, wśród których nabiał stanowił istotny element diety, a ilość bydła świadczyła o bogactwie. Sam boski chłopiec uwielbiał objadać się masłem i jogurtem, a nawet dokarmiać lokalne małpy tymi cennymi produktami.


Obchody narodzin Kryszny w Mumbaju. Źródło: http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/c/c6/Govindashtami.jpg.

Teren uniwersytetu jest dość przyjemny i czysty. W jego obrębie jest zakazane palenie tytoniu, nawet na ulicy. Kampus poprzecinany jest przez kilka dużych ulic, gdzie jeżdżą miejskie autobusy, samochody, riksze itd. i trudno jest tam przejść na drugą stronę - nawet przez przejście dla pieszych - ale palić nigdzie nie można. Inaczej wygląda Południowy Kampus, który stanowi duży zamknięty teren ogrodzony murem. U nas na północy mamy wielki park, gdzie ludzie spacerują, leżą, uprawiają jogging, uczą się, a tamtejsze małpy są inne, niż zazwyczaj, bo nie kradną okularów i torebek. 




Zaratusztrianizm a bóstwa wedyjskie i hinduskie

Zajmując się religiami Indii nie można zapomnieć o obecności Parsów, spośród których wywodził się wielki duchowy przywódca Indii, Mahatma Gandhi. Inny znany potomek parsów to słynny muzyk - lider zespołu Queen – Freddie Mercury (Farrokh Bulsara), który swe młodzieńcze lata spędził w szkole w Gudżaracie, kolebce indyjskiego zaratusztrianizmu. Parsowie, zwani w Indiach Farsi przybyli na półwysep indyjski w VIII w. z powodu prześladowań ze strony muzułmanów w rodzimej Persji. Ich religia – zaratusztrianizm - powstała w obrębie tamtejszej gałęzi kultury aryjskiej. Jedna grupa Arjów przybyła do Indii, druga zaś na tereny dzisiejszego Iranu. Tam właśnie powstała słynna Awesta, święta księga zaratusztrianizmu i mazdaizmu, skomponowana w języku awestyjskim, siostrzanym do sanskrytu. Arjowie przynieśli ze sobą nie tylko mowę, ale i wierzenia, w tym kult boga ognia, który - utożsamiony z Bogiem Najwyższym - stanowi bóstwo zaratusztrianizmu, a w przeszłości w pewien sposób - jako pośrednik między ludźmi a bogami – było centralnym bóstwem ceremonii wedyjskich. Twórcą tej staroperskiej monoteistycznej religii był Zaratusztra - żyjący między XIII a VI w. p. n. e. - jeden z kapłanów mazdaizmu, który doznał objawienia i zreformował wcześniejszą tradycję.



Mały Freddie Mercury. Źródło: http://freddiemercury4ever.wordpress.com/childhood-photos/.

Odwiedzając parę lat temu Mumbaj miałam okazję trafić na ważny dzień dla tamtejszych Parsów. Była to 300 rocznica konsekracji świątyni Banadżi Atasz Behram położonej w południowej części miasta. Oficjalnie jest to najstarsza agiary w mieście, założona przez bogatego biznesmena, którego nazwisko upamiętnione zostało w nazwie tego przybytku. Budynek - strawiony przez pożar w 1803 r. - został odbudowany dzięki szczodrym datkom wiernych. Najbiedniejsi przynosili jajka, które wykorzystano do przygotowania zaprawy. Niestety do środka mogą wchodzić tylko wyznawcy, więc mogłam jedynie cieszyć się atmosferą obchodów z zewnątrz. Na szczęście ze świątyni wydobywał się niezwykły zapach palonych ofiar, a okolicę przepełniał dźwięk recytacji Awesty.

W Mumbaju znajduje się około pięćdziesięciu zaratusztriańskich agiar, nazywanych potocznie świątyniami ognia. Należy jednak pamiętać, iż żywioł ten symbolizuje dla wyznawców Boga Najwyższego, Ahura Mazdę. Dziesięć spośród miejsc kultu Parsów obecnych w stolicy bollywoodu posiada ogień najwyższego stopnia. Jedną z nich jest właśnie agiary ufundowana przez Setha Banadżiego Limdżiego, w której po restauracji 1945 r. konsekrowano płomień Atasz Behram. Najniższy stopień świętego ognia to Atasz Dadgah, kolejny to Atasz Adaran ('ogień ogniów'), którego zainicjowanie wymaga bardziej złożonego ceremoniału. Atasz Behram to tzw. 'ogień zwycięstwa'. Do jego ustanowienia wymagane jest szesnaście źródeł o różnym charakterze, jak na przykład ogień ze stosu pogrzebowego. W ceremonii bierze udział aż trzydziestu dwóch kapłanów, a każdy użyty płomień przechodzi uprzednio osobny rytuał. Dodać należy, iż w przeszłości kult nie polegał na świątynnej ceremonii. Z pierwszej księgi Historii Herodota wiemy, iż w połowie V w. p. n. e. wznoszono kopce, na których palono święty ogień na świeżym powietrzu. Dziś niestety dostęp do nabożeństwa jest bardzo ograniczony i nie mogą w nim uczestniczyć nawet zaratusztrianie, których małżonkowie są wyznawcami innych religii. Sprawa wygląda tak przynajmniej w Indiach, choć jest poddawana dyskusji, szczególnie po incydencie, gdy wzbroniono jednej ze znanych indyjskich aktorek udziału w ceremonii pogrzebowej jej ojca.



Domowa ceremonia zoroastriańska. Źródło: http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/6/65/Parsi-jashan-ceremony-1.jpg. 


Co ciekawe, uważa się, iż religia ta w przeszłości w wyraźny sposób wpłynęła na judaizm, a przez to pośrednio na chrześcijaństwo i islam. Koncepcje takie jak: Bóg i Diabeł - w mazdaizmie Ahura Mazda i Angra Mainju, Duch Święty - Spenta Mainju, niebo i piekło, mają swe źródło w religii powstałej jako zreformowana wersja dawnych wierzeń Indo-Europejczyków, bratnich religii Słowian. W zaratusztrianizmie występuje trójca bóstw: Ahura Mazda (sanskrycki Asura Medha, medha, czyli 'inteligencja', 'mądrość') - bóstwo ognia, Mithra (sanskrycki Mitra, od słowa mitra, czyli 'przyjaźń') - bóstwo słońca, utożsamiane z greckim Heliosem i Apam Napat (sanskryckie Apam Napat, czyli 'syn wody') – bóstwo wody, porównywane z rzymskim Neptunem.



Ahura Mazda pokonuje Angra Maonju. Źródło: http://zoroastrians.net/2009/04/page/2/. 

Kult Mitry - drogą prostą z Persji - trafił do Rzymu, gdzie zaczął szerzyć się w I w., aby zostać po kilku stuleciach włączony do państwowego kanonu religijnego. Data 25 grudnia, która została symbolicznie przyjęta jako dzień narodzin Jezusa, była wcześniej dniem narodzin Mitry, boga słońca, a u nas Słowian okresem Szczodrych Godów, jednego z dwóch głównych świąt na cześć słonecznego przesilenia: pożegnania starego Swaroga i powitania młodego Swarożyca czy Dażboga.To także czas Kolędy (niegdyś Kolendy), najdłuższej nocy, której patronem był Weles, władca ciemności utożsamiany z wedyjskim Waruną. Te "wędrówki bogów" są zaprawdę fascynujące. W Persji Mitra, czyli bóg słońca i światłości, a także patron wszelkich porozumień został w okresie panowania zaratusztrianizmu jako religii państwowej uznany za jedną z najważniejszych emanacji Ahura Mazdy. W Indiach Mitra także uznawany jest za bóstwo solarne, a przede wszystkim opiekuna umów, w Rygwedzie przyjaciela Waruny. Ten ostatni zaś, będący w Wedach bóstwem prawa i sprawiedliwości, któremu przypisywano wtedy większą rangę niż w dzisiejszym hinduizmie, wiązany jest od dawna przede wszystkim z wodą. Badaczka zaratusztrianizmuMary Boyce łączy bóstwo Apam Napat z indyjskim Waruną poprzez proto-indo-irańskie vouruna, z którego może pochodzić perskie vouru-kasa, czyli 'świetlisty ocean' (M. Boyce, 2002, Encyclopaedia Iranicahasło: Ahura Mazda. Nowy Jork: Mazda Pub). 

W zasadzie to kult tych trzech postaci nie jest ciągły. Od czasów Darajawahusa (ok. 550–486 p. n. e.), czyli słynnego perskiego imperatora z dynastii Achamenidów, znanego dziś w krajach zachodnich jako Dariusz I Wielki aż do Artakserksesa II (perskie Ardaszir...??? - niestety nie znam tego języka) wielbiono Ahura Mazdę samego. Ach, jak ja uwielbiam to europejskie - tutaj akurat pochodzenia greckiego - nazewnictwo perskich władców i dynastii. Czy współcześni niewyspecjalizowani krytycy irańskich imigrantów zdają sobie sprawę z tego, że to potomkowie tych słynnych ludów, o których uczą się w szkołach? Czy niespecjaliści łączą słynnego Dariusza I - imperatora porównywanego do Aleksandra Macedońskiego - i jego starożytne miasta z rurami kanalizacyjnymi ukrytymi pod ziemią z dzisiejszym Iranem? Czy indyjscy Farsi kojarzą nam się ze słynną Dynastią Achamenidów (w perskim po prostu Parsa), o której słyszeliśmy na lekcjach historii? I jeszcze do tego wszystkiego, żeby ktoś uświadomił nam, że jako Słowianie jesteśmy blisko spokrewnieni z owymi Achamenidami, że nasi przodkowie mieli wspólne wierzenia i wspólnych protoplastów.

Wracając jednak do zmian w kulcie za czasów Artakserksesa II, za panowania tego władcy Ahura Mazdę zaczęto czcić w triadzie z Mithrą i żeńską Anahitą. Tożsamość tej ostatniej postaci to bardzo ciekawy wątek. Określana jest jako bóstwo wody - Apan (sanskryckie apas, u zaratusztrian w Gudżaracie bogini Awa), a pełne jej imię to Aredwi Sura Anahita, przy czym ostatnie dwa człony to awestyjskie dodatki. Według badacza Hermana Lommla - autora pracy Anahita-Sarasvati (1954) - Aredwi jest powiązana z sanskrycką Saraswati, która do dziś w Indiach zajmuje poczesne miejsce, będąc czczoną jako bogini nauki. Proto-irański odpowiednik w postaci Harahwati i sanskrycka Saraswati to imiona wywiedzione z indo-irańskiego Harahwti. Nazwa ta odnosiła się do regionu współczesnego Kandaharu (Afganistan) i części Pakistanu (niegdyś Indie), czyli greckiej Arachozji (grecki 'kraj Arjów'). Bogini Aredwi - podobnie jak Saraswati - miała odżywiać uprawy i stada. Czczona była zarówno jako rzeka (przez krainę tę do dziś płynie 400-kilometrowa rz. Arghandab), jak i bóstwo (Boyce 1983:1003). Postać Anahity nie występowała w starszym języku awestyjskim, a w samej Aweście pojawia się tylko dwukrotnie. Natomiast wzmianki o niej znajdują się w staroperskich dokumentach przedawestyjskich. Jej postać była popularniejsza w zachodniej części Iranu niż we wschodniej, zatem tam zapewne znaleźć można źródła jej kultu (według pracy Alberta de Jonga Traditions of the Magi. Zoroastrianism in Greek and Latin literature, s. 105). Bogini utożsamiana jest również z Isztar, lecz nie będę się tu już nad tym rozwodzić. Wątek Aredwi Sury Anahity pozostawiam niedokończony, niech stanie się zachętą do dalszych samodzielnych poszukiwań. Dodam tylko, że słowiańska Matka Ziemia także bywa łączona z Aredwi Surą Anahitą.


Awesta: Jasna, 28.1. Źródło: http://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Bodleian_J2_fol_175_Y_28_1.jpg.

W kontekście zaratusztrianizmu warto wspomnieć także o tak zwanych Jazatach, czyli istotach, które mają stanowić spersonifikowane żywioły i inne naturalne zjawiska. Dzieli się je na niebiańskie - m. in. Mitra - i ziemskie, np. Uszah (sanskryckie Uszas), czyli Jutrzenka, Waju (w sanskrycie tak samo), czyli Wiatr oraz Zam, czyli Ziemia. Słowo jazata znaczy po prostu 'godny czczenia' i oznacza boskość. Ponadto ma wspólne pochodzenie z sanskryckimi jadż ('wielbić') i jadżnia ('ofiara'). J Pokorny, autor Vergleichendes Wörterbuch der Indogermanischen Sprachen (1930), porównawczego słownika języków indoeuropejskich - wskazuje również na wspólne korzenie z greckim hagio.

Wyjaśnić należy, że dawni Persowie uznawali cały szereg bóstw (awestyjskie daeva i sanskryckie deva), które zostały znane przez Zaratusztrę za fałszywych bogów (stąd pasztuńskie i kurdyjskie dew – 'demon', 'potwór' i perskie div - 'demon'). Jednak pochodzenie awestyjskiego daeva pochodzi od proto-indo-irańskiego deva, czyli 'bóg'. W Wedach mamy do czynienia z dwoma skonfliktowanymi generacjami bogów: starszymi asurami i młodszymi dewami, którzy w późniejszym hinduizmie określani są mianem demonów i bogów, zaś w zaratusztrianizmie odwrotnie, w wyniku reformy Zaratusztry to dewowie (daeva) uznani zostali ostatecznie za demony, zaś trzej asurowie (ahura) - Ahura Mazda, Mithra i Apam Napat - wyniesieni na piedestał.

Dzisiejsze rozważania zachęciły mnie do napisania kolejnego postu, w którym zestawię bóstwa słowiańskie z wedyjskimi i hinduskimi. Nie będę jednak snuć domysłów, a posiłkować się wnioskami z badań specjalistów, szczególnie tych od religii proto-indoeuropejskich.


 Zaratusztriańska świątynia Udwada Atasz Behram (Udwada, Gudżarat). Źródło: 
http://khushboogujaratki.blogspot.com/2011/03/udvada.html.



Ruch drogowy i małpy

Minęło trochę czasu od mojego ostatniego wpisu, lecz zbliża się koniec semestru w Polsce i musiałam zając się sprawdzaniem prac zaliczeniowych studentów. W czasach globalnej sieci internetowej prowadzenie zajęć na odległość nie jest problemem. Szczególnie, gdy ma się do czynienia z prywatną nowoczesną uczelnią, jaką jest DSW. Szkoła posiada interaktywną platformę pozwalającą brać udział w zajęciach on-line. Niestety zaliczenia pozostają zaliczeniami i każda ze stron musi wywiązać się ze swojej części roboty. W każdym razie polecam prowadzony przez nas (Instytut Studiów Azjatyckich i DSW)jednoroczny podyplomowy kierunek Kultura Indii i Tybetu (http://www.dlakandydata.dsw.edu.pl/oferta-edukacyjna/studia-podyplomowe/wydzial-nauk-spolecznych-i-dziennikarstwa/kultura-indii-i-tybetu/), którego jestem koordynatorem. W zeszłym roku w ramach zorganizowanego przez nas dnia otwartego studiów wystąpił z gościnnym koncertem indyjsko-niemiecki zespół muzyczny Dhun z Drezna z prof. Subhendu Ghoshem z Delhi na czele. Poniżej relacja z drugiego koncertu, który odbył się na Uniwersytecie Wrocławskim w Katedrze Muzykologii.

http://www.youtube.com/watch?v=pdsZw_ki5Kc

Wracając jednak do Delhi, ostatnio mam serdecznie dość warunków drogowych w moim obecnym mieście. Indyjski ruch uliczny to obszerny i emocjonujący temat. Jak to wygląda na co dzień? Czasem korek uniemożliwia jazdę, bo kierowcy - przynajmniej na pierwszy rzut oka - nie stosują się do żadnych przepisów drogowych. Momentami wydaje mi się, że chyba jedyną zasadą jest głośne trąbienie, kiedy przejeżdża się obok innego pojazdu. Pewnego razu na ulicy prowadzącej do naszego akademika wszystkie pojazdy stanęły, bo na środku drogi ugrzęzły w poprzek dwa samochody, które chciały skręcić. Zostały jednak zablokowane przez inne pojazdy nadjeżdżające ze wszystkich stron. Sytuacja była patowa, bo tu każdy chce jechać do przodu, nikt zaś nie chce się wycofać. Podobnie jest w metrze. Czasem jest trudno wyjść z pociągu, gdyż ludzie siłą próbują wejść do środka. Jedna masa prze na zewnątrz, a druga do środka. Bywa, że ktoś ugrzęźnie pomiędzy tymi dwoma grupami gubiąc but. Tak jest szczególnie w weekendy. Normalnie można komfortowo podróżować w sektorze dla kobiet. 


Konsumpcja skradzionego loda. W roli głównej... prawdopodobnie makak indyjski (Macaca radiata) występujący na południu kraju (Mamallapuram, Tamilnadu).
Co do małp, to są tu dwa gatunki. Indusi zwą jedne czerwonym, a drugie białymi. Czerwone, czyli makak rezus, zwany też po prostu rezusem (Macaca mulatt). To jego przedstawiciel miał polecieć w kosmos w 1959 r.


Rezus imieniem Sam, która pilotowała w 1959 r. statek kosmiczny Little John 2. Źródło: NASA Johnson Space Center, udostępnione w Wikipedii: http://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Monkey_Sam_Before_The_Flight_On_Little_Joe_2.jpg.
Rezusy żyją w wielu miastach, gdzie parają się kradzieżami. Generalnie próbują zdobyć w ten sposób pożywienie, ale nie wiem z jakiego powodu kradną i niszczą okulary, komórki i aparaty fotograficzne. Kiedyś myślałam, że robią to, aby zamienić towar na banany lub na czyjeś zlecenie, ale nie jest to prawdą. Widziałam na własne oczy, jak skaczą na ludzi, zabierają okulary i chwilę później je rozbijają, nie zostawiając czasu na jakiekolwiek propozycje handlowe czy negocjacje. Czasami jest niebezpiecznie, bo można natknąć się na małe stadko małp. Trzy tygodnie temu spędzałyśmy weekend we Wryndawan, znanym miejscu pielgrzymek hinduistów z całego kraju i świata. Tam jest wiele małp i nawet na naszym tarasie nie byłyśmy bezpieczne, bo małpy daleko skaczą i sprawnie wspinają się. Każdego dnia zrzucały mi pranie ze sznurka i czasem myślałam, że bezpowrotnie straciłam jakąś część garderoby. Raz bardzo się przestraszyłam, gdyż jeden rezus - który wszedł do pokoju sąsiadów, zezłościł się, kiedy chciałam go stamtąd przepędzić, i zaczął mnie gonić. Serce o mało nie wyskoczyło mi z piersi, gdy uciekałam. Na szczęście udało mi się w porę schować w pokoju i zamknąć dobrze drzwi. One nie są bardzo duże, ale mogą ugryźć, a to nie jest bezpieczne ze względu na ryzyko zarażenia wścieklizną. W Delhi na szczęście nie spotyka się małpy na ulicach, a te w parku uniwersyteckim są najedzone i pokojowo usposobione. 


Co do tzw. białych małp, to mowa tu o hulmanie zwyczajnym (Semnopithecus entellus), zwanym też hanumanem - choć osobiście uważam,  że legendarny Hanuman należał do gatunku orangutanów, które kiedyś żyły także na terenie Indii -a tłumacząc z angielskiego, langurem szarym. Małpy te żyją raczej poza miastem, są trochę większe i przyjazne, jakby dostojniejsze. 


Autor: Bernard Gagnon, Źródło: http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/1/1d/Semnopithecus_priam.jpg/800px-Semnopithecus_priam.jpg.
Hulmany na murach drogi prowadzącej z fortu Amber do fortu Dżajgarh. 


Hanuman we mgle na górskiej trasie prowadzącej do śiwaickiej świątyni Nilkantha Mahadewa (okolice Riszikeś, Uttarakhand).

Religie Indii w skrócie

Obiecałam ostatnio, że koniec z pisaniem o indyjskiej biurokracji - choć od tego pewnie na stałe nie ucieknę - więc dziś krótki post na temat religii w Indiach. Nie będzie to tekst szczegółowy, który mógłby posłużyć osobom poważnie zainteresowanym tym tematem. To zaledwie nakreślenie ram, w obrębie których można się poruszać, które można z czasem wypełnić treścią. Jednak dla osób, które niewiele wiedzą na temat życia religijnego Indusów czy dla tych, którzy sądzą, iż wszyscy na subkontynencie indyjskim wyznają hinduizm, może być to wartościowa notatka. Kiedyś spotkałam się z opinią jednego polskiego doktora socjologii, że w Indiach zapewne nie ma muzułmanów, gdyż wszyscy zostali wypędzeni przy wydzielaniu Pakistanu. Odparłam, że owszem, wielu wyjechało, ale odrobinę zostało i ta garstka wyznawców Mahometa liczy sobie jedynie 150 mln., czyli 12,5 % indyjskiej populacji (więcej na temat muzułmanów w Indiach w osobnym rozdziale) Podsumowując mój wstęp, osoby zainteresowane będą wiedzieć po przeczytaniu niniejszego postu, czego szukać. 

Działający meczet w obrębie kompleksu Tadż Mahal (Agra, stan Uttar Pradeś)

Większość mieszkańców Indii, bo około 78 %, to hinduiści, co jednak może być dla nas mylące, gdyż – jak podaje prof. J. L. Brocinkton w swojej książce Święta nić hinduizmu – nie jest to jeden system religijny, a zbiór różnych indyjskich religii. Według autora na podobnej zasadzie moglibyśmy używać określenia jordanizm, które tyczyłoby się: judaizmu, chrześcijaństwa i islamu. Religie Indii opisywać można skupiając się na poszczególnych wyznaniach, ale też na nurtach i szkołach samego hinduizmu. Warto zorientować się, jak rozkładają się proporcje, jeśli chodzi o wyznawców poszczególnych religii w obrębie indyjskiej populacji (na podstawie powszechnego spisu ludności z 2001 r.): 
hinduiści - 80,5% (800 mln) 
muzułmanie - 13,4% 
chrześcijanie - 2,3% 
sikhowie - 1,3%
buddyści - 0,8% 
dżiniści - 0,4 % 
żydzi, zaratustrianie i bahaiści... 
Należy dodać, że w Indiach znajdują się największe na świecie zbiorowości sikhów, dżinistów, zaratustrian i bahaistów Ponadto społeczność muzułmańska jest trzecią największą pośród krajów niemuzułmańskich. 

Mnich przebierający posąg Buddy w świątyni wybudowanej obok drzewa, pod którym założyciel buddyzmu miał osiągnąć oświecenie (Świątynia Mahabodhi, Bodhgaja, stan Bihar)   

Indie to historyczne miejsce narodzin i rozwoju buddyzmu, a dziś także siedziba wielu koloni tybetańskich i niezmiennie główne miejsce pielgrzymek buddystów z całego świata. Wyznanie to (osobiście wolę określenie filozofia) - stanowiące w okresie panowania legendarnego cesarza Aśoki (III w. p. n. e.) religię państwową - w pewnym momencie zupełnie wymarło na terenie Indii. W czasach współczesnych zostało wskrzeszone przez masowe konwersje tzw. niedotykalnych, zapoczątkowane przez jednego z twórców indyjskiej konstytucji narodowej - pochodzącego z warstwy dalitów - B. M. Ambedkara. To za jego sprawą w konstytucji znalazł się zapis zakazujący dyskryminacji na podstawie tzw. niedotykalności. Historia samego buddyzmu w Indiach zostanie niedługo opisana w osobnym tekście. 

Bodhtree, czyli drzewo, pod którym Budda miała osiągnąć wyzwolenie (Bodhgaja, stan Bihar)

Podczas panowania brytyjskiego Hindusi weszli pod wpływy wiktoriańskiej obyczajowości, a myśl humanistyczna i koncepcje chrześcijańskie, które zaszczepiane były elitom indyjskim poprzez europejską edukację, doprowadziły do powstania nowych prądów religijnych i filozoficznych. Ich przykładem jest Brahmo Samadź, którego początki związane są z rodziną słynnego indyjskiego noblisty, Rabindranatha Tagorego. Myśl tego ruchu stanowi pewnego rodzaju kontynuację kultu brahmana - bezosobowej zasady wszechświata - zaś jego XIX-wieczni twórcy postanowili odrzucić panujące w tradycyjnym hinduizmie:  wielbienie wizerunków bóstw, ortodoksyjne rytuały bramińskie, system kastowy i zwyczaj palenia wdów na stosie. 

Patrząc historycznie nie należy zapominać o spuściźnie tajemniczych miast dorzecza Indusu, a później kulturze Arjów, która stanowiła źródło Wed, najświętszych i najstarszych pism świętych subkontynentu. Późniejszy rozwój ludowych ruchów pobożnościowych, niosących idee monoteizmu, diametralnie odmienił indyjską religijność, tworząc główne nurty współczesnego hinduizmu (wisznuizm z Wisznu w centrum, śiwaizm z Śiwą w centrum i śaktyzm z Dewi, czyli Najwyższą Boginią w centrum), a także stając się kilkanaście stuleci później przyczynkiem do stworzenia – na styku kultury hinduskiej i muzułmańskiej - sikhizmu, kolejnej monoteistycznej religii. Jej wyznawcy stanowią zaledwie niecałe 2% indyjskiej populacji, jednak nadal to około 23 mln wyznawców, którzy dzięki swym turbanom, a przede wszystkim moralnej postawie, są widocznym elementem indyjskiej mozaiki kulturowej. 

Sikhijski strażnik w kompleksie wokół Złotej Światyni (Amritsar, stan Pendżab)

Istotny ze względów społecznych, ale również odznaczający się dużym znaczeniem religijnym, jest kult Wielkiej Bogini (traktowanej jako Byt Absolutny), który mimo silnie patriarchalnej kultury obecny jest na subkontynencie indyjskim od kilku tysięcy lat, będąc związanym z autochtoniczną kulturą drawidyjską. Określenie "autochtoniczny", które przytaczane jest, gdy chcemy zestawić ze sobą wierzenia rodzime i te, które mają swe źródło na zewnątrz danej grupy, jest dość umowne. Dlaczego? Gdyż dzieje ludzkości to dzieje wielkiej wędrówki, która swe początki miała w Afryce. Debatując na temat Indii kontrastujemy ze sobą aryjskich najeźdźców i drawidyjskich rdzennych mieszkańców, jednak ci ostatni - a raczej ich przodkowie - także przybyli do Indii, tyle że wcześniej, około 2500 lat p. n. e. Skorzystali z tej samej "bramy do Indii" na północnym-zachodzie, którą na półwysep dostawali się wszyscy kolejni najeźdźcy. W każdym razie - wnioskując z kierunku przybycia proto-Drawidów - indyjskie wielbienie Dewi ma prawdopodobnie wspólne źródła z neolitycznym kultem Wielkiej Bogini w dorzeczach Tygrysu i Eufratu. 

Bogini Durga w jednej ze świątyń w Dżajpur (stan Radżasthan)

Pisząc o religiach Indii nie można nie wspomnieć zaratusztrianizmu, który obecny jest tu od dwunastu wieków. Nie będę się w tej chwili jednak rozpisywać na ten temat, gdyż ten ciekawy wątek przedstawiony zostanie w osobnym poście. Jest to dla mnie temat szczególnie ważny ze względu na to, iż zaratusztrianizm, -stanowiący zreformowany mazdaizm - wywodzi się z wierzeń naszych wspólnych proto-indo-europejskich przodków. 

Kościół katolicki w portugalskim stylu (Andżuna, stan Goa)

Opowiadając o Indiach spotykam się czasem z pytaniami, czy Hindusi obchodzą Boże Narodzenie. Cóż mogę odpowiedzieć, indyjscy chrześcijanie celebrują to święto z należnym szacunkiem, jednak dla przeciętnego mieszkańca półwyspu indyjskiego jest to całkiem zwykły dzień. Spędzając ten czas w podróży obawiałam się, że napotkam na problemy w postaci zamkniętych muzeów, jednak nic takiego się nie stało. Za to część przedstawicieli klasy średniej - obeznanych z zachodnimi zwyczajami - wyprawia z tej okazji przyjęcia zapraszając do swego domu przyjaciół. Jest wtedy smaczne indyjskie jedzenie, prezenty, tańce i czasem sztuczne ognie. Wszyscy składają sobie życzenia zaczynając od wesołego "Merry Christmas!". 

 Z drugiej strony trzeba dodać, że hindusi obchodzą lokalne boże narodzenia kilka razy w roku. Nie wynika to jedynie z tak znanego w świecie hinduskiego politeizmu, a raczej henoteizmu, czyli systemu wierzeń, w obrębie którego uznaje się istnienie wielu bogów, lecz jedno transcendentne bóstwo najwyższe, źródło wszelkiego stworzenia. Licznych bogów można porównać tu do chrześcijańskich świętych, którzy są patronami poszczególnych dziedzin. Jednak z racji tego, iż są istotami należącymi do innego, doskonalszego gatunku zamieszkującego planety bardziej rozwinięte niż Ziemia, żyją o wiele dłużej i posiadają niezwykłe zdolności, których brak ziemianom. Niestety tak jak ludzie i zwierzęta przynależą do tzw. świata samsary, a więc nie osiągnęli jeszcze jogicznego wyzwolenia. Po wyczerpaniu się limitu ich dobrych uczynków (karmana) będą musieli przyjąć zwyczajne ludzkie lub zwierzęce ciała. Dopiero całkowite uwolnienie się od pragnienia doczesnych przyjemności może uwolnić ich od narodzin w kolejnych wcieleniach. Ostatecznym celem każdego wędrowca jest życie w doskonałym świecie transcendentnym u boku Boga lub w świetlistym brahmanie, ale to już zależy od doktryny konkretnej szkoły. 

W każdym razie nawet wyznawcy nurtów monoteistycznych potrafią obchodzić narodziny swego bóstwa wiele razy, gdyż - zgodnie z indyjskimi pismami świętymi, tzw. puranami - ze względu na swoje miłosierdzie, pojawia się ono w świecie doczesnym wiele razy, nie tylko na Ziemi, ale też na innych planetach, aby pomóc ich mieszkańcom w walce ze złem. Tym samym w Indiach można wiele razy celebrować jego zstąpienie do świata bogów i ludzi. Zatem na przykład pobożni wisznuici będą obchodzić w styczniu Rama Nawami, a więc urodziny siódmego z głównych objawień bóstwa Wisznu, w czerwcu będą celebrować dzień pojawienia się Narasinhy - czwartego zejścia - a w sierpniu Kryszna Dżanmasthami, czyli narodzenie ósmej awatary Wisznu, które jest hucznie świętowane w całym kraju, nie tylko przez wyznawców tego nurtu. 

Przygotowania do gopudży, czyli adoracji krowy - symbolizującej w hinduizmie matkę - zwyczaju zapoczątkowanego przez Krysznę, syna naczelnika plemienia pasterzy uznawanego za zstąpienie, a czasem źródło Wisznu (Wryndawan, stan Uttar Pradeś)  

Na koniec kilka uwag o odmierzaniu czasu i nie mam tu na myśli słynnego hinduskiego spóźniania się. Tradycyjny, jak i urzędowy indyjski kalendarz oparty jest na systemie lunarnym. Stosują go tylko niektóre instytucje, ale jest on obecny we wszystkich ustawach. Opiera się on na 12 miesiącach i 14 dniach, rozpoczynając się 22 marca. Obecna Era Śaka liczona jest zaś od 78 r. n. e. w nawiązaniu do daty militarnego sukcesu. Ten właśnie kalendarz wyznacza daty religijnych obchodów, których jest bardzo wiele ze względu na liczbę wyznań oraz nurtów w obrębie samego hinduizmu. Brany jest pod uwagę także przy obliczeniach astrologicznych, które potrzebne są w procesie wyboru małżonka przez tradycyjne rody. Również daty samskar, czyli najważniejszych ceremonii rodzinnych związanych z hinduskimi sakramentami wyznaczane są w odniesieniu do kalendarza księżycowego. Dla nas nie jest to wcale takie dziwne, gdyż wiele świąt katolickich w Polsce jest obchodzonych w dniach wyznaczonych właśnie przez kalendarz lunarny, a nie używany na co dzień w naszym kraju solarny. 

Gangadwara, czyli dosłownie 'brama Gangesu', miejsce, do którego pobożni hindusi przybywają, aby zmyć z siebie grzechy poprzez ablucje w świętej rzece. Jest to jedno z pięciu miejsc pielgrzymek w Haridwarze (Haridwar, stan Uttarakhnad)  








Wprowadzenie do bloga


Witajcie! नमस्ते!

Na wstępie chciałam zapowiedzieć, o czym będzie mój blog. Jak mówi sam tytuł, chcę opisywać swoje życie w Indiach. Chciałam jednak zaznaczyć, iż nie będzie to dziennik, lecz coś w rodzaju pamiętnika z pewną dozą fikcji literackiej. Będę opierała się na własnych doświadczeniach, zmieniając jednak pewne szczegóły, czasem nadając nowe ramy minionym wydarzeniom. Być może forma moich wpisów będzie się zmieniać, gdyż jest to mój pierwszy blog i potrzebuję znaleźć swoją własną drogę ekspresji. Nie zdecydowałam dotychczas, w jakim czasie będzie prowadzona narracja. Spróbuję zacząć od pisania w czasie teraźniejszym, nie wiem jeszcze jednak, czy będzie to najlepsze rozwiązanie. Myślę, że to może nadać mojemu blogowi życia, sprawić, że będzie bardziej dynamiczny i bezpośredni. 

Wystarczy chyba tych rozważań o formie i pora przejść do nakreślenia treści. Otóż w roku 2011 otrzymałam rządowe stypendium na studia w Indiach. Dofinansowanie przyznawane jest co roku wybranym aplikantom z całego świata w ramach programów realizowanych przez tzw. ICCR czyli Indian Council for Cultural Relations (http://www.iccrindia.net/). W swoim wniosku wymieniłam trzy uczelnie i dwa kierunki (sanskryt i hindi). Na pierwszym miejscu wpisałam roczne studia dyplomowe (organizowane dla absolwentów rocznych i dwuletnich studiów kończących się certyfikatem) z sanskrytu na JNU (Jawaharlal Nehru University) w Delhi. Niestety zgodnie z moimi przewidywaniami taki kurs nie został zorganizowany. Jest to uczelnia nastawiona raczej na rozwój studiów doktoranckich i postdoktoranckich, liczyłam jednak na to, iż informacje na ich stronie są nieaktualne lub władze stosownego instytutu zorganizują w ostatniej chwili tego typu kurs. Tak się nie stało, dlatego przyznano mi miejsce na roczne studia w Instytucie Sanskrytu (Department of Sanskrit) Wydziału Humanistycznego (Faculty of Arts) Uniwersytetu Delhijskiego (University of Delhi - DU).

Jaki był cel mojej podróży? Doskonalenie sanskrytu? To też, ale przede wszystkim skorzystanie z możliwości zdobycia dofinansowania na życie w Indiach. Moje podróże do Indii - fascynujące a zarazem trudne - sprawiły, że chciałam spróbować czegoś innego. Pożyć przez rok czy dwa w tym zagmatwanym kraju. Po co? Takie życiowe doświadczenie, głębsze poznanie kultury czy raczej kultur, które studiuję od kilkunastu lat, którymi zajmuję się zawodowo (naukowo i jako organizator imprez kulturalnych). Poza  tym ciągle mnie gdzieś ciągnie, nie wyobrażam sobie spędzić życia w jednym miejscu, robiąc rok po roku to samo. Część mnie jest domatorką, ale druga szybko nudzi się życiem opartym na rutynie. Ponadto nasza planeta jest tak piękna i różnorodna, zarówno pod względem przyrodniczym, jak i społeczno-kulturowym. Po prostu trzeba to wszystko zobaczyć, dotknąć, powąchać, skosztować. 


Jeśli ten wstęp zanudził część z Was, dajcie mi proszę jeszcze jedną szansę. Potraktujcie ten pierwszy wpis jak wstęp zamieszczony w powieści, który pomijany jest przez większość czytelników.