Języki indosłowiańskie

Indie to kraj wielkości Europy, drugi na świecie pod względem liczby ludności, w którym mówi się w stu kilkudziesięciu językach (23 z nich to języki urzędowe) i ponad tysiącu dialektów. Wynika to z niezwykłej różnorodności etnicznej i kulturowej tego kraju. Podstawowy język urzędowy to hindi, którego - biorąc pod uwagę różne jego dialekty - używa 51% indyjskiej populacji. Kolonialną pozostałością jest status języka angielskiego jako pomocniczego, lecz włada nim tylko 29% mieszkańców kraju. 

Języki indyjskie dzielimy na: (1) indoeuropejskie - na północy kraju z hindi na czele (w użyciu przez 73% indyjskiej populacji); wywodzą się one z sanskrytu, blisko spokrewnionego z językami słowiańskimi, między innymi z polskim; (2) drawidyjskie - w południowej części półwyspu (24%); (3) austroazjatyckie (5%), (4) tybetańsko-birmańskie - z północno-wschodniego krańca kraju (0,73%); (5) izolowane - nieliczne relikty. 

Fragment Rygwedy w sanskrycie. Źródło: http://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Rigveda_MS2097.jpg.

Indie to także różnorodność pisma. Hindi oraz sanskryt – wegetujący język klasyczny – oddawane są przy pomocy zapisu alfabetyczno-sylabicznego dewanagari: देवनागरी, jednak osiem pośród języków urzędowych stosuje swój własny system znaków. Wszystkie one wywodzą się z pisma brahmi, które ma pochodzić – podobnie jak system łaciński - z alfabetu fenickiego. Ta fascynująca wielojęzykowość Indii ma swoje skutki społeczne oraz polityczne, takie jak na przykład tzw. wojny językowe. 

73% indyjskiej populacji używa języków indoeuropejskich, na których czele znajduje się hindi, wywodzące się z sanskrytu, blisko spokrewnionego z językami słowiańskimi. Zatem język ten należy do tej samej rodziny, co polski. Nasz język rodzimy bliższy jest swemu indyjskiemu kuzynowi niż językom naszych zachodnich sąsiadów: Niemców, Francuzów, Brytyjczyków, które podobnie jak polski przeszły wiele metamorfoz. Natomiast sanskryt klasyczny - bardzo zbliżony do sanskrytu wedyjskiego - i język awestyjski nie przeszły tak wielu przeobrażeń w stosunku do naszego proto-indoeuropejskiego pierwowzoru. Warto zwrócić uwagę na powiązania polskiego i sanskrytu, ich wspólne pochodzenie, a także zbieżności gramatyczne i podobieństwo w słownictwie. 

Klasyfikacja języków indoeuropejskich. Pola czerwone oznaczają języki wymarłe, białe zaś odnoszą się do niepoświadczonych proto-języków. Po lewej stronie znajdują się języki, a po prawej satemowe.  Źródło tablicy, a zarazem link do większej wersji: http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/4/4f/IndoEuropeanTree.svg. 

Wśród języków indoeuropejskich rozróżniamy dwie kategorie: satemowe i kentumowe. Pierwsze to języki indosłowiańskie, a ich nazwa pochodzi od słowa satem, czyli 'sto' w języku awestyjskim. Najprościej można powiedzieć, iż w tej grupie doszło do zmiany miękkiego 'k' w 's'. Drugie z kolei to języki kentumowe, m. in. romańskie i germańskie. Ich nazwa pochodzi od łacińskiego centum/ kentum, czyli 'sto'. Poniższa mapa pokazuje zasięg języków satemowych i kentumowych. Mocno czerwony obszar oznacza teren, gdzie mogło dojść do owej satemowej transformacji.    

Zasięg języków satemowych i kentumowych w okresie początków I tysiąclecia n. e. Źródło: http://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Centum_Satem_map.png.

Ludzie pytają czasem, dlaczego wybrałam studia indologiczne? Czy warto uczyć się hindi? Odpowiem tak. Podczas wizyty turystycznej lub służbowej jego znajomość daje nam sposobność komunikowania się, kiedy nasi interlokutorzy nie posługują się językiem angielskim. Hindi to także język literacki i najpopularniejszy język współczesnej kultury wysokiej. Jego znajomość pozwala nam nawiązać przyjazne relacje podczas spotkań biznesowych w kraju i za granicą, czy po prostu z naszymi indyjskimi współpracownikami (podwładnymi lub przełożonymi). W myśl popularnej w ekonomii koncepcji BRICS w nadchodzących dziesięcioleciach Brazylia, Indie i Chiny obejmą światowe przewodnictwo gospodarcze. Już w tej chwili Indie szczycą się jedną z najprężniej rozwijających się gospodarek na świecie, przez co stają się doskonałym rynkiem dla działalności, zarówno mikro-, jak i makro-biznesowej. Hindusi obecni są także w Polsce: na wszystkich szczeblach hierarchii korporacyjnej, jako liczni i znaczący inwestorzy, w służbie zdrowia, na uczelniach wyższych. Innym bardzo ważnym obszarem wykorzystania hindi jest dynamicznie rozwijający się rynek polskiej turystyki ukierunkowanej na Indie.

Zasięg hindi jako języka administracji i szkolnictwa. Źródło: http://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Hindi_belt.png.

Często jestem też pytana, czy jest to język trudny? Niektórzy studenci z pewnością muszą przełamać opór wynikający ze stereotypów mówiących o jego skomplikowanej naturze. Ponadto na początku należy dowiedzieć się, jak prawidłowo transliterować hindi używając łacińskiego alfabetu, jaką zainstalować czcionkę w komputerze, jak używać klawiatury i w jaki sposób korzystać ze słowników on-line. 

Kolejna kwestia dotyczy samodzielnej nauki hindi w domu. Na pewnym etapie z pewnością jest to możliwe. Istnieją podręczniki w języku polskim oraz angielskim, a także słowniki English-Hindi, Hindi-English i Hindi-Hindi w wydaniu pełnym oraz kieszonkowym. Ponadto w Internecie obecne są interaktywne strony pomocne w doskonaleniu tego języka, aplikacje dla urządzeń mobilnych, popularne słowniki stosowane on-line i do zainstalowania na komputerze.




Indyjskie studia

Angielski naszych nauczycieli pozostawia wiele do życzenia, ale prawda jest taka, ze niektórzy z nich prowadzą zajęcia w tym języku po raz pierwszy. Jeden z młodych asystentów powiedział nam na pierwszym spotkaniu, że nie poinformowano ich, iż będą mieli wśród studentów obcokrajowców, więc dziś będzie uczył w hindi, ale następnym razem przygotuje już lekcję po angielsku. Nie posuwamy się z materiałem zbyt szybko, bo większość nauczycieli sanskrytu powtarza wszystko dwa razy: dla obcokrajowców po angielsku i dla Indusów w hindi. Jedna nauczycielka nie mówi dobrze nawet w hindi - przynajmniej według studentów, którzy władają tym językiem od dziecka - bo jest z innego stanu. Powiedziała nam, ze posługuje się biegle angielskim, ale jej akcent utrudnia nam zrozumienie. Choć muszę przyznać, że ogólnie jestem od lat osłuchana z indyjskim akcentem - jeśli w ogóle można mówić o czymś takim, jak jeden indyjski akcent - więc nie powinnam mieć z tym problemu. 

Budynek Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Delhijskiego. Źródło: http://www.du.ac.in/index.php?id=325.

W pierwszym tygodniu mieliśmy problem na każdych porannych zajęciach, bo zaczynamy o 8 rano, kiedy sekretariat instytutu jest zamknięty, więc nie ma jak poprosić o marker. W drugim tygodniu przyznano mi zaszczytną funkcję noszenia w torebce owego markera i specjalnej gąbki, zatem każdego dnia wożę te sprzęty na zajęcia i wracam z nimi do akademika. W końcu zostałam kimś ważnym... Pierwszego dnia byłyśmy bardzo zdziwione z koleżanką z Korei, bo nikt nie przyszedł na 8. Nauczyciel pojawił się o 8:30, a cześć studentów jeszcze później. Drugiego dnia było to samo. Słyszałam, ze czasem zajęcia potrafią zaczynać się i kończyć nawet godzinę później. Niestety nikt nie daje usprawiedliwień studentom, którzy spóźniają się na kolejny lektorat.

Istnieje znacząca różnica miedzy kursami sankrytu i hindi, które odbywają się na naszym wydziale. Sanskrytu uczą nas prawie sami magistrzy i jedna pani doktor o sławie złej wykładowczyni, zaś hindi mamy z samymi profesorami, każdy z nich ma 70 lat lub więcej i duże doświadczenie w pracy za granicą. Właściwie nie wiem, czy wszyscy nauczyciele sankrytu skończyli studia magisterskie, bo tu podobno można robić doktorat po licencjacie (???). Uczestniczę w kursie dyplomowym sanskrytu, ale wiem, że ludzie o poziom niżej, czyli robiący certyfikat, mają zajęcia tylko dwa razy w tygodniu po 1,5 h zegarowej. Zaś kurs hindi kończący się certyfikatem obejmuje zajęcia 4 razy w tygodniu po 3 godziny zegarowe. Widać, ze w Instytucie Hindi podchodzą do nauczania bardziej poważnie, niż w Instytucie Sanskrytu. 

Czasami jestem trochę zdezorientowana podczas zajęć, bo mimo iż jesteśmy na uniwersytecie, nauczyciele mieszają transliterację naukową z angielską. Nauczyciele wymawiają też sanskryckie wyrazy używając wymowy zaczerpniętej z hindi, czyli gubią "a" na końcu wyrazów, a "pha" czytają jak "fa". W Polsce jesteśmy bardzo wyczuleni - przynajmniej podczas zajęć z sanskrytu czy hindi - żeby stosować właściwą transliterację, ale tutaj nikt nie przywiązuje do tego zbytniej wagi; przynajmniej podczas zajęć, w których uczestniczę. 

Trochę czuję się jak w Polsce, bo ciągle mamy jakieś długie weekendy. Ostatni poniedziałek był wolny, bo było święto narodowe i kolejny też będzie wolny. Będą obchody hinduskiego "Bożego Narodzenia" - dokładnie dnia narodzin Kryszny (Kryszna Dżanmasztami). Jednak musimy potem odrabiać zajęcia i w piątek były zarówno piątkowe kursy, jak i poniedziałkowe. Hinduskie święta celebrowane są w różnych regionach w odmienny sposób. W Maharasztrze rocznicę narodzin Kryszny określa się mianem Gokulasztami, a najbardziej znanym zwyczajem związanym z obchodami jest konkurencja wspinania się po garnki z maślanką zawieszone nad ulicami. Młodzi mężczyźni tworzą ludzkie piramidy, aby zdobyć to naczynie. Obyczaj ten jest oczywiście związany z życiorysem Kryszny, który wychował się w plemieniu pasterzy, wśród których nabiał stanowił istotny element diety, a ilość bydła świadczyła o bogactwie. Sam boski chłopiec uwielbiał objadać się masłem i jogurtem, a nawet dokarmiać lokalne małpy tymi cennymi produktami.


Obchody narodzin Kryszny w Mumbaju. Źródło: http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/c/c6/Govindashtami.jpg.

Teren uniwersytetu jest dość przyjemny i czysty. W jego obrębie jest zakazane palenie tytoniu, nawet na ulicy. Kampus poprzecinany jest przez kilka dużych ulic, gdzie jeżdżą miejskie autobusy, samochody, riksze itd. i trudno jest tam przejść na drugą stronę - nawet przez przejście dla pieszych - ale palić nigdzie nie można. Inaczej wygląda Południowy Kampus, który stanowi duży zamknięty teren ogrodzony murem. U nas na północy mamy wielki park, gdzie ludzie spacerują, leżą, uprawiają jogging, uczą się, a tamtejsze małpy są inne, niż zazwyczaj, bo nie kradną okularów i torebek. 




Zaratusztrianizm a bóstwa wedyjskie i hinduskie

Zajmując się religiami Indii nie można zapomnieć o obecności Parsów, spośród których wywodził się wielki duchowy przywódca Indii, Mahatma Gandhi. Inny znany potomek parsów to słynny muzyk - lider zespołu Queen – Freddie Mercury (Farrokh Bulsara), który swe młodzieńcze lata spędził w szkole w Gudżaracie, kolebce indyjskiego zaratusztrianizmu. Parsowie, zwani w Indiach Farsi przybyli na półwysep indyjski w VIII w. z powodu prześladowań ze strony muzułmanów w rodzimej Persji. Ich religia – zaratusztrianizm - powstała w obrębie tamtejszej gałęzi kultury aryjskiej. Jedna grupa Arjów przybyła do Indii, druga zaś na tereny dzisiejszego Iranu. Tam właśnie powstała słynna Awesta, święta księga zaratusztrianizmu i mazdaizmu, skomponowana w języku awestyjskim, siostrzanym do sanskrytu. Arjowie przynieśli ze sobą nie tylko mowę, ale i wierzenia, w tym kult boga ognia, który - utożsamiony z Bogiem Najwyższym - stanowi bóstwo zaratusztrianizmu, a w przeszłości w pewien sposób - jako pośrednik między ludźmi a bogami – było centralnym bóstwem ceremonii wedyjskich. Twórcą tej staroperskiej monoteistycznej religii był Zaratusztra - żyjący między XIII a VI w. p. n. e. - jeden z kapłanów mazdaizmu, który doznał objawienia i zreformował wcześniejszą tradycję.



Mały Freddie Mercury. Źródło: http://freddiemercury4ever.wordpress.com/childhood-photos/.

Odwiedzając parę lat temu Mumbaj miałam okazję trafić na ważny dzień dla tamtejszych Parsów. Była to 300 rocznica konsekracji świątyni Banadżi Atasz Behram położonej w południowej części miasta. Oficjalnie jest to najstarsza agiary w mieście, założona przez bogatego biznesmena, którego nazwisko upamiętnione zostało w nazwie tego przybytku. Budynek - strawiony przez pożar w 1803 r. - został odbudowany dzięki szczodrym datkom wiernych. Najbiedniejsi przynosili jajka, które wykorzystano do przygotowania zaprawy. Niestety do środka mogą wchodzić tylko wyznawcy, więc mogłam jedynie cieszyć się atmosferą obchodów z zewnątrz. Na szczęście ze świątyni wydobywał się niezwykły zapach palonych ofiar, a okolicę przepełniał dźwięk recytacji Awesty.

W Mumbaju znajduje się około pięćdziesięciu zaratusztriańskich agiar, nazywanych potocznie świątyniami ognia. Należy jednak pamiętać, iż żywioł ten symbolizuje dla wyznawców Boga Najwyższego, Ahura Mazdę. Dziesięć spośród miejsc kultu Parsów obecnych w stolicy bollywoodu posiada ogień najwyższego stopnia. Jedną z nich jest właśnie agiary ufundowana przez Setha Banadżiego Limdżiego, w której po restauracji 1945 r. konsekrowano płomień Atasz Behram. Najniższy stopień świętego ognia to Atasz Dadgah, kolejny to Atasz Adaran ('ogień ogniów'), którego zainicjowanie wymaga bardziej złożonego ceremoniału. Atasz Behram to tzw. 'ogień zwycięstwa'. Do jego ustanowienia wymagane jest szesnaście źródeł o różnym charakterze, jak na przykład ogień ze stosu pogrzebowego. W ceremonii bierze udział aż trzydziestu dwóch kapłanów, a każdy użyty płomień przechodzi uprzednio osobny rytuał. Dodać należy, iż w przeszłości kult nie polegał na świątynnej ceremonii. Z pierwszej księgi Historii Herodota wiemy, iż w połowie V w. p. n. e. wznoszono kopce, na których palono święty ogień na świeżym powietrzu. Dziś niestety dostęp do nabożeństwa jest bardzo ograniczony i nie mogą w nim uczestniczyć nawet zaratusztrianie, których małżonkowie są wyznawcami innych religii. Sprawa wygląda tak przynajmniej w Indiach, choć jest poddawana dyskusji, szczególnie po incydencie, gdy wzbroniono jednej ze znanych indyjskich aktorek udziału w ceremonii pogrzebowej jej ojca.



Domowa ceremonia zoroastriańska. Źródło: http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/6/65/Parsi-jashan-ceremony-1.jpg. 


Co ciekawe, uważa się, iż religia ta w przeszłości w wyraźny sposób wpłynęła na judaizm, a przez to pośrednio na chrześcijaństwo i islam. Koncepcje takie jak: Bóg i Diabeł - w mazdaizmie Ahura Mazda i Angra Mainju, Duch Święty - Spenta Mainju, niebo i piekło, mają swe źródło w religii powstałej jako zreformowana wersja dawnych wierzeń Indo-Europejczyków, bratnich religii Słowian. W zaratusztrianizmie występuje trójca bóstw: Ahura Mazda (sanskrycki Asura Medha, medha, czyli 'inteligencja', 'mądrość') - bóstwo ognia, Mithra (sanskrycki Mitra, od słowa mitra, czyli 'przyjaźń') - bóstwo słońca, utożsamiane z greckim Heliosem i Apam Napat (sanskryckie Apam Napat, czyli 'syn wody') – bóstwo wody, porównywane z rzymskim Neptunem.



Ahura Mazda pokonuje Angra Maonju. Źródło: http://zoroastrians.net/2009/04/page/2/. 

Kult Mitry - drogą prostą z Persji - trafił do Rzymu, gdzie zaczął szerzyć się w I w., aby zostać po kilku stuleciach włączony do państwowego kanonu religijnego. Data 25 grudnia, która została symbolicznie przyjęta jako dzień narodzin Jezusa, była wcześniej dniem narodzin Mitry, boga słońca, a u nas Słowian okresem Szczodrych Godów, jednego z dwóch głównych świąt na cześć słonecznego przesilenia: pożegnania starego Swaroga i powitania młodego Swarożyca czy Dażboga.To także czas Kolędy (niegdyś Kolendy), najdłuższej nocy, której patronem był Weles, władca ciemności utożsamiany z wedyjskim Waruną. Te "wędrówki bogów" są zaprawdę fascynujące. W Persji Mitra, czyli bóg słońca i światłości, a także patron wszelkich porozumień został w okresie panowania zaratusztrianizmu jako religii państwowej uznany za jedną z najważniejszych emanacji Ahura Mazdy. W Indiach Mitra także uznawany jest za bóstwo solarne, a przede wszystkim opiekuna umów, w Rygwedzie przyjaciela Waruny. Ten ostatni zaś, będący w Wedach bóstwem prawa i sprawiedliwości, któremu przypisywano wtedy większą rangę niż w dzisiejszym hinduizmie, wiązany jest od dawna przede wszystkim z wodą. Badaczka zaratusztrianizmuMary Boyce łączy bóstwo Apam Napat z indyjskim Waruną poprzez proto-indo-irańskie vouruna, z którego może pochodzić perskie vouru-kasa, czyli 'świetlisty ocean' (M. Boyce, 2002, Encyclopaedia Iranicahasło: Ahura Mazda. Nowy Jork: Mazda Pub). 

W zasadzie to kult tych trzech postaci nie jest ciągły. Od czasów Darajawahusa (ok. 550–486 p. n. e.), czyli słynnego perskiego imperatora z dynastii Achamenidów, znanego dziś w krajach zachodnich jako Dariusz I Wielki aż do Artakserksesa II (perskie Ardaszir...??? - niestety nie znam tego języka) wielbiono Ahura Mazdę samego. Ach, jak ja uwielbiam to europejskie - tutaj akurat pochodzenia greckiego - nazewnictwo perskich władców i dynastii. Czy współcześni niewyspecjalizowani krytycy irańskich imigrantów zdają sobie sprawę z tego, że to potomkowie tych słynnych ludów, o których uczą się w szkołach? Czy niespecjaliści łączą słynnego Dariusza I - imperatora porównywanego do Aleksandra Macedońskiego - i jego starożytne miasta z rurami kanalizacyjnymi ukrytymi pod ziemią z dzisiejszym Iranem? Czy indyjscy Farsi kojarzą nam się ze słynną Dynastią Achamenidów (w perskim po prostu Parsa), o której słyszeliśmy na lekcjach historii? I jeszcze do tego wszystkiego, żeby ktoś uświadomił nam, że jako Słowianie jesteśmy blisko spokrewnieni z owymi Achamenidami, że nasi przodkowie mieli wspólne wierzenia i wspólnych protoplastów.

Wracając jednak do zmian w kulcie za czasów Artakserksesa II, za panowania tego władcy Ahura Mazdę zaczęto czcić w triadzie z Mithrą i żeńską Anahitą. Tożsamość tej ostatniej postaci to bardzo ciekawy wątek. Określana jest jako bóstwo wody - Apan (sanskryckie apas, u zaratusztrian w Gudżaracie bogini Awa), a pełne jej imię to Aredwi Sura Anahita, przy czym ostatnie dwa człony to awestyjskie dodatki. Według badacza Hermana Lommla - autora pracy Anahita-Sarasvati (1954) - Aredwi jest powiązana z sanskrycką Saraswati, która do dziś w Indiach zajmuje poczesne miejsce, będąc czczoną jako bogini nauki. Proto-irański odpowiednik w postaci Harahwati i sanskrycka Saraswati to imiona wywiedzione z indo-irańskiego Harahwti. Nazwa ta odnosiła się do regionu współczesnego Kandaharu (Afganistan) i części Pakistanu (niegdyś Indie), czyli greckiej Arachozji (grecki 'kraj Arjów'). Bogini Aredwi - podobnie jak Saraswati - miała odżywiać uprawy i stada. Czczona była zarówno jako rzeka (przez krainę tę do dziś płynie 400-kilometrowa rz. Arghandab), jak i bóstwo (Boyce 1983:1003). Postać Anahity nie występowała w starszym języku awestyjskim, a w samej Aweście pojawia się tylko dwukrotnie. Natomiast wzmianki o niej znajdują się w staroperskich dokumentach przedawestyjskich. Jej postać była popularniejsza w zachodniej części Iranu niż we wschodniej, zatem tam zapewne znaleźć można źródła jej kultu (według pracy Alberta de Jonga Traditions of the Magi. Zoroastrianism in Greek and Latin literature, s. 105). Bogini utożsamiana jest również z Isztar, lecz nie będę się tu już nad tym rozwodzić. Wątek Aredwi Sury Anahity pozostawiam niedokończony, niech stanie się zachętą do dalszych samodzielnych poszukiwań. Dodam tylko, że słowiańska Matka Ziemia także bywa łączona z Aredwi Surą Anahitą.


Awesta: Jasna, 28.1. Źródło: http://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Bodleian_J2_fol_175_Y_28_1.jpg.

W kontekście zaratusztrianizmu warto wspomnieć także o tak zwanych Jazatach, czyli istotach, które mają stanowić spersonifikowane żywioły i inne naturalne zjawiska. Dzieli się je na niebiańskie - m. in. Mitra - i ziemskie, np. Uszah (sanskryckie Uszas), czyli Jutrzenka, Waju (w sanskrycie tak samo), czyli Wiatr oraz Zam, czyli Ziemia. Słowo jazata znaczy po prostu 'godny czczenia' i oznacza boskość. Ponadto ma wspólne pochodzenie z sanskryckimi jadż ('wielbić') i jadżnia ('ofiara'). J Pokorny, autor Vergleichendes Wörterbuch der Indogermanischen Sprachen (1930), porównawczego słownika języków indoeuropejskich - wskazuje również na wspólne korzenie z greckim hagio.

Wyjaśnić należy, że dawni Persowie uznawali cały szereg bóstw (awestyjskie daeva i sanskryckie deva), które zostały znane przez Zaratusztrę za fałszywych bogów (stąd pasztuńskie i kurdyjskie dew – 'demon', 'potwór' i perskie div - 'demon'). Jednak pochodzenie awestyjskiego daeva pochodzi od proto-indo-irańskiego deva, czyli 'bóg'. W Wedach mamy do czynienia z dwoma skonfliktowanymi generacjami bogów: starszymi asurami i młodszymi dewami, którzy w późniejszym hinduizmie określani są mianem demonów i bogów, zaś w zaratusztrianizmie odwrotnie, w wyniku reformy Zaratusztry to dewowie (daeva) uznani zostali ostatecznie za demony, zaś trzej asurowie (ahura) - Ahura Mazda, Mithra i Apam Napat - wyniesieni na piedestał.

Dzisiejsze rozważania zachęciły mnie do napisania kolejnego postu, w którym zestawię bóstwa słowiańskie z wedyjskimi i hinduskimi. Nie będę jednak snuć domysłów, a posiłkować się wnioskami z badań specjalistów, szczególnie tych od religii proto-indoeuropejskich.


 Zaratusztriańska świątynia Udwada Atasz Behram (Udwada, Gudżarat). Źródło: 
http://khushboogujaratki.blogspot.com/2011/03/udvada.html.



Wprowadzenie do bloga


Witajcie! नमस्ते!

Na wstępie chciałam zapowiedzieć, o czym będzie mój blog. Jak mówi sam tytuł, chcę opisywać swoje życie w Indiach. Chciałam jednak zaznaczyć, iż nie będzie to dziennik, lecz coś w rodzaju pamiętnika z pewną dozą fikcji literackiej. Będę opierała się na własnych doświadczeniach, zmieniając jednak pewne szczegóły, czasem nadając nowe ramy minionym wydarzeniom. Być może forma moich wpisów będzie się zmieniać, gdyż jest to mój pierwszy blog i potrzebuję znaleźć swoją własną drogę ekspresji. Nie zdecydowałam dotychczas, w jakim czasie będzie prowadzona narracja. Spróbuję zacząć od pisania w czasie teraźniejszym, nie wiem jeszcze jednak, czy będzie to najlepsze rozwiązanie. Myślę, że to może nadać mojemu blogowi życia, sprawić, że będzie bardziej dynamiczny i bezpośredni. 

Wystarczy chyba tych rozważań o formie i pora przejść do nakreślenia treści. Otóż w roku 2011 otrzymałam rządowe stypendium na studia w Indiach. Dofinansowanie przyznawane jest co roku wybranym aplikantom z całego świata w ramach programów realizowanych przez tzw. ICCR czyli Indian Council for Cultural Relations (http://www.iccrindia.net/). W swoim wniosku wymieniłam trzy uczelnie i dwa kierunki (sanskryt i hindi). Na pierwszym miejscu wpisałam roczne studia dyplomowe (organizowane dla absolwentów rocznych i dwuletnich studiów kończących się certyfikatem) z sanskrytu na JNU (Jawaharlal Nehru University) w Delhi. Niestety zgodnie z moimi przewidywaniami taki kurs nie został zorganizowany. Jest to uczelnia nastawiona raczej na rozwój studiów doktoranckich i postdoktoranckich, liczyłam jednak na to, iż informacje na ich stronie są nieaktualne lub władze stosownego instytutu zorganizują w ostatniej chwili tego typu kurs. Tak się nie stało, dlatego przyznano mi miejsce na roczne studia w Instytucie Sanskrytu (Department of Sanskrit) Wydziału Humanistycznego (Faculty of Arts) Uniwersytetu Delhijskiego (University of Delhi - DU).

Jaki był cel mojej podróży? Doskonalenie sanskrytu? To też, ale przede wszystkim skorzystanie z możliwości zdobycia dofinansowania na życie w Indiach. Moje podróże do Indii - fascynujące a zarazem trudne - sprawiły, że chciałam spróbować czegoś innego. Pożyć przez rok czy dwa w tym zagmatwanym kraju. Po co? Takie życiowe doświadczenie, głębsze poznanie kultury czy raczej kultur, które studiuję od kilkunastu lat, którymi zajmuję się zawodowo (naukowo i jako organizator imprez kulturalnych). Poza  tym ciągle mnie gdzieś ciągnie, nie wyobrażam sobie spędzić życia w jednym miejscu, robiąc rok po roku to samo. Część mnie jest domatorką, ale druga szybko nudzi się życiem opartym na rutynie. Ponadto nasza planeta jest tak piękna i różnorodna, zarówno pod względem przyrodniczym, jak i społeczno-kulturowym. Po prostu trzeba to wszystko zobaczyć, dotknąć, powąchać, skosztować. 


Jeśli ten wstęp zanudził część z Was, dajcie mi proszę jeszcze jedną szansę. Potraktujcie ten pierwszy wpis jak wstęp zamieszczony w powieści, który pomijany jest przez większość czytelników.