Właśnie przyjechałam do rodzinnego Szczecina, a w sumie to już wyjeżdżam. Miałam tylko kilka godzin na załatwienie pewnych formalności. Spędzę dziś kolejną noc w kuszetce. Wczoraj na trasie Warszawa - Szczecin, dziś Szczecin - Wrocław. Przed podróżą warto sprawdzić maile, bo na trasie może być problem z zasięgiem. Jak zwykle mnóstwo spamu i maili z subskrybowanych portali i forów, na których czytanie i tak brakuje mi czasu. "Interpreter? - jakiś kolejny śmieć... Coś jednak mówi mi, aby sprawdzić tę wiadomość. Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu - zdążyłam przez ostatnie dwa miesiące oswoić się z faktem, że nie zdobyłam stypendium na indyjskie studia w Delhi - dowiaduję się, że:
Jednak się udało. Moje wysiłki nie poszły na marne. Plik dokumentów o grubości kilku centymetrów, czyli świadectwa, dyplomy, zaświadczenia itp. złożone w kilkunastu egzemplarzach w Ambasadzie Indii w Warszawie nie wylądowały w koszu. Kto by się spodziewał, że odpowiedzą dwa miesiące po wyznaczonym terminie? Moja koleżanka już dawno dostała pozytywną odpowiedź, więc sądziłam, że moja aplikacja została odrzucona. I co teraz? Jest piątek wieczór, za jakieś 3 tygodnie mam się stawić na Uniwersytecie w Delhi. Nie mam zarezerwowanego biletu, załatwionej wizy, ubezpieczenia ani nic innego. Gdzie zostawię cały swój dobytek? I co z... zaręczynami?!! To już za parę dni. Grafik związany z przygotowaniami jest dość napięty, zaś rano po zaręczynach jedziemy z rowerami do Chorwacji. Czy ja w ogóle chcę jeszcze jechać na to stypendium? Plany trochę się pozmieniały...
Chcę jednak jechać. Nie mogę nie skorzystać z okazji. W poniedziałek rano kupuję bilet na samolot i wysyłam dokumenty wizowe do ambasady. Zostały mi trzy dni na przygotowania związane z zaręczynami, wyjazdem do Chorwacji i rocznym wyjazdem na inny kontynent... Dam radę, jak zwykle.
Ten wyjazd będzie dobrą odskocznią po kilkumiesięcznej organizacji naszej indyjskiej wystawy (Nieznane Oblicza Hinduizmu) w Muzeum Etnograficznym we Wrocławiu. Warto wspomnieć tu co nieco o tym wydarzeniu i jego organizacji. Była to niezwykle wyczerpująca praca, ale zwieńczona sukcesem. W trakcie otwarcia przewinęlo się przez muzeum ok. 2,5 tys. osób, a wśród występujących podczas wernisażu artystów był prof. Subhendu Ghosh - mistrz tradycyjnego hindustańskiego śpiewu, Rada Zivkovic - znana tancerka bharatanatjam (styl klasycznego tańca południowoindyjskiego) i Sankar Lal Sivasankaran Nair z prezentacją kalarippajattu - tradycyjnej sztuki walki pochodzącej z Kerali. Na temat kalari poświęcę w przyszłości osobny wpis, jeśli jednak komuś śpieszno do wiedzy lub wzięcia udziału w warsztatach, to wklejam link do strony wrocławskiego Studia Kalari: http://www.studiokalari.art.pl/. Wracając do wernisażu nie można zapomnieć o gościu honorowym, który otworzył wystawę, a mianowicie p. Kartikeyu Johri - nauczycielu hindi z naszej wrocławskiej indologii i właścicielu jedynej (przynajmniej obecnie) indyjskiej restauracji we Wrocławiu: http://masala-grill.com/, który jest organizatorem wielu wspaniałych koncertów i recitali tanecznych, wrocławskim gospodarzem znanych indyjskich artystów. Myślicie, że to reklama? Tak, ale niekomercyjna. Ci wszyscy ludzie to współpracujący z nami (Instytutem Studiów Azjatyckich) animatorzy, artyści i nauczyciele, którzy są cennymi ambasadorami kultury indyjskiej w Polsce.
www.studiokalari.art.pl |
Zostało mi niewiele czasu w Polsce. Po zaręczynach spędziłamm całą noc na pakowaniu dobytku, aby rano jechać z rowerami do Chorwacji. Zdecydowałam się na wyjazd na Bałkany, bo kocham tamte miejsce. Uwielbiam słońce, morze i wąskie uliczki zabytkowych miasteczek na chorwackim wybrzeżu. Ponadto Chorwaci uważają nas za pobratymców, co sprawia, że czuję się jak w domu.
Park Narodowy Jezior Plitwickich w Chorwacji |
Stare miasto w Rovinj, Istria, Chorwacja |